sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 4. Niemiły powrót

  Boże, nie mam zielonego pojęcia, co się ze mną dzieje. Jeszcze chwila, a na pewno bym go pocałowała. Jednakże musiał zobaczyć niepewność w moich oczach i odsunął twarz, tylko całując mnie delikatnie w czoło. Nadal trzymał ramiona na mojej talii, a zaczęłam wpatrywać się w mrugające gwiazdy na granatowym niebie. Nagle gwiazdo przecięła świetlista wstęga. Nie wiedziałam, czego tak naprawdę teraz chce. Wszystko... chyba miałam na miejscu. Rodzinę, wspaniałych przyjaciół. Tylko brakowało mi jednej rzeczy. A akurat o nią nawet ja bałam się poprosić. Milczeliśmy, aczkolwiek teraz chyba było to najlepszym wyjściem po tej kłopotliwej sytuacji, która nas oboje dość zdeprymowała. Marco wyjął z koszyka kiść winogron, dzieląc ją sprawnie na dwoje i jedną część podając mi. Oderwałam jeden owoc z gałązki i wrzuciłam sobie do ust.
   - Widziałem kilka twoich sesji w magazynach - odchrząknął, a ja poprawiłam głowę, która nadal leżała na jego klatce piersiowej - chociaż nie znam się dużo na modzie, ale bardzo ładnie wyszłaś.
   - Dziękuję - mruknęłam w odpowiedzi, przełykając kolejne winogrono. - Przedwczoraj dostałam nawet mailowo zaproszenie na sesję do niemieckiego Vogue za dwa tygodnie. I to w dodatku do Berlina.
   Z trudem ukryłam podekscytowanie w moim głosie. Dla takiej modelki jak ja to niesamowicie duże wyróżnienie, biorąc pod uwagę to, że nie jestem tak anorektycznie chuda jak pozostałe dziewczyny z branży. Nie licząc oczywiście Mirandy, rzecz jasna. Ona zawsze miała najlepiej z nas wszystkich, bo potrafiła zjeść ile chciała i nigdy nie tyła. A my przez cały czas musiałyśmy pilnować swojej wagi, by przypadkiem nie wypaść z pokazu u danego projektanta. Ale ta propozycja prawie zbiła mnie z nóg. Rzadko co było w stanie zrobić coś takiego. Albo ktoś.
   - Dobrze, że mi powiedziałaś! W takim razie będziesz miała towarzystwo w postaci mojej osoby? Wiem wiem, nie musisz nic mówić, że jesteś z tego zadowolona.
   Otwierałam i zamykałam usta, nie wiedząc, jak mogłabym skutecznie zaprotestować na jego propozycję. Lubiłam podróżować samotnie i wolałam nie porzucać swoich utartych przyzwyczajeń. Odwróciłam się bok, tak żeby widzieć jego zadowolony wyraz twarzy. Miałam ochotę go zedrzeć, ale po kilku sekundach doszłam do wniosku, że nawet przyjemnie patrzy się na coś takiego. Sapnęłam cicho, kiedy sam z swojej inicjatywy przewrócił mnie na drugą stronę, opasając moją talię ramionami. Zaczęłam się intensywnie wyrywać, a on ani myślał mnie puścić.
   - Jeśli to ma być ten... podryw... To jakoś.... słabo ci... idzie...- wysapałam, nadal dobrze się szamocząc. Mimowolnie przyszła mi myśl, że to nawet w jakiś pokręcony sposób mi schlebia. Nigdy nie mogłam pozwolić, by jakiś mężczyzna miał nad mną przewagę w jakiejkolwiek postaci. Nie po tym, co przeszłam i wycierpiałam. Zadrżałam, czując na swoim karku dotyk jego ust. Ostrożnie muskał nimi moją skórą, a ja nagle straciłam wszelką ochotę na dalszą walkę. Jego ciepły oddech wywołał gęsią skórkę na szyi i plecach. Czułam, jak przewierca moje barki spojrzeniem, które burzyło mur, jaki zbudowałam wokół siebie, nie pozwalając innym na poznanie mnie. Sama z siebie odwróciłam się do niego, napotykając oczy, które mówiły mi wszystko.
   - Naprawdę, doprawdy jesteś wyjątkową osobą, bo znamy się kilka godzin, a ja mam wrażenie, że znam cię o wiele dłużej - powiedział poważnym, a nawet lekko smutnym tonem. Nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku, a nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów, po chwili milimetrów...
   - Kiedy nie zastałem cię w domu, tak myślałem, że tu przyjechałeś - powiedział rozradowany głos, a w następnej chwili umilkł. Podniosłam głowę, a moje serce w tym momencie prawie przestało bić. Zerwałam się gwałtownie na równe nogi, opierając ręce na biodrach. Dyszałam, nie mogąc się pozbierać po tym, co poczułam przed chwilą, kiedy patrzyłam na blondyna. On też stanął, uciekając wzrokiem od jednego do drugiego. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Płakać, wyć, czy też zacząć go okładać? Stałam jak wmurowana.
   - Moritz?- zapytałam słabym głosem, na jaki w normalnych okolicznościach bym sobie nie pozwoliła. Prawie zapomniałam, jak mnie potraktował i miałam ochotę podbiec do niego i wypłakać się na ramieniu. Ale tylko myśl, co takiego mi zrobił, utrzymywała mnie w dość trzeźwym stanie.
   - Lisa... Proszę cię, posłuchaj....
 Mój kochany Mo, dla którego poświęciłam samą siebie.
 Złamał mi moje serduszko.

7 komentarzy:

  1. huhuhuhu, zaczyyyna się! ^^ super. :D czekam na next'a..;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Woooow! Genialny rozdział! Opublikowałaś link na grupie i od razu w niego weszłam, gdyż nie mam co czytać aktualnie. Zostaje tu na zawsze!
    Szybko dodaj następny rozdział :)
    Zapraszam do siebie:
    our-love-is-unconditionalx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny. Przypadkiem weszłam i zostaje tutaj. Dodoaj szybko nowy. Zapraszam do siebie :) mile widziany komentarz :) http://nasza-dortmundzka-konstelacja.blogspot.com/2014/11/rozdzia-4.html Informuj mnie o nowych rozdzialach na twoim blogu u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział kocham twojego bloga. Czekam z niecierpliwością na następny.

    OdpowiedzUsuń
  5. http://you-make-me-brave.blogspot.com/ :3 super rozdział :D zajrzyj też do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :D Zaczyna się rozkręcać :) Jestem ciekawa co będzie działo się dalej ^^ Pozdrawiam i życzę weny :*
    Zapraszam też do mnie --->http://natalia-and-mario-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski rozdział i jakie opisy!! Rajuś, podoba mi się!! ;))
    Nie przepadam za opowiadaniami, gdzie główna bohaterka jest modelką, bo często... albo popada w anoreksję, albo jest tak normalna, że aż nierealna jak na modelkę. Ale u Ciebie jest inaczej i za to ogromny plus;))
    Czekamy na następny, bo się rozkręcasz.
    A w wolnej chwili zapraszam do siebie:
    http://hip-hip-hurra-borussia.blogspot.com/

    suenos ;**

    OdpowiedzUsuń