niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 6. Nie skrzywdzisz mnie?

      Byłam zaskoczona takim obrotem spraw. Otworzyłam szeroko oczy, na początku wcale nie odpowiadając na ten pocałunek. Pomimo braku mojej reakcji nie odsunął swoich ust, tylko spojrzał prosto w moje zaszklone oczy. Boże, czemu to musiało mnie spotkać? Zanim Marco zdążył już całkiem odchodzić od tego pomysłu, wplotłam rękę w jego jedwabiste włosy, z godną siebie pasją odpowiadając na to, co zrobił. Obrócił mnie w stronę samochodu, przyciskając delikatnie. Przejechałam wolną ręką po jego klatce piersiowej, zatrzymując się dopiero na twardych mięśniach brzucha. Coraz mocniej wpijał się w moje pełne usta, spijając z nich łapczywie całą słodycz. Nie mogłam powstrzymać krótkiego jęku, na co zareagował jeszcze gwałtowniej. Całował jak szalony, najwyraźniej nie mogąc przestać. Kurczowo zacisnęłam palce na jego karku, głaszcząc go pieszczotliwie. Co się ze mną działo? Nie wiem, najwyraźniej oszalałam. Nie potrafiłam tego przerwać, a myśl, że to może w każdej chwili znaleźć swój koniec, doprowadzała do tego, iż jeszcze bardziej tego pragnęłam. Po łzach pozostały tylko suche ścieżki na policzkach. Dyszałam ciężko, kiedy w końcu zaprzestał. Pogłaskał opuszkami palców moje skronie, na co tylko westchnęłam głucho.
    - Nie. Czemu przestałeś?-mruknęłam, nadal nie mając ochoty otwierać oczu. Było tak dobrze. Aż nazbyt.
    - Jeszcze sobie byś pomyślała, że chcę cię tylko pocieszyć...
    - Cicho. Chociaż ty nie psuj mi tego wieczoru, proszę-powiedziałam, z niechęcią podnosząc powieki ku górze. W jego tęczówkach skrzyła się jeszcze resztka namiętności sprzed kilku chwil. Była niczym iskra, którą dzięki większemu ogniowi mogłabym jeszcze wzniecić. Bardzo, naprawdę bardzo tego chciałam. Ale po raz kolejny cichy głosik kurczowo podpowiadał, że na dzisiaj starczy tych wrażeń.
    - Co teraz zrobisz? O ile dobrze znam Morizta- tu zrobił pauzę, ponieważ to stwierdzenie nie tyczyło się tego, co zobaczył -nie odpuści od razu.
    - Nie wie, gdzie mieszkam. Więc może nie będzie mnie nachodzić-mruknęłam, kiedy oplótł ciasno ramionami moją talię i zaczęliśmy się kołysać w takt nieznanej muzyki, która grała tylko dla nas.
    - Słuchaj... A będziesz szła jutro na tą imprezę do klubu?-zapytał, chowając twarz w moich włosach.
    - Dam sobie z tym na razie spokój. A ty co proponujesz w zamian?-uśmiechnęłam się jak cwaniak, który wygrał właśnie los na loterii. Ciągle sobie powtarzałam, że ten pocałunek... Boże, przecież to było coś. Palnęłabym prawdziwą głupotę, gdybym nazwała to 'niczym'. To dopiero nowina ,,Wiesz, znamy się tylko godzin, zostańmy parą!''. Nie. Nie mogłam powtórzyć po raz kolejny tego samego błędu.
   - W miarę rewanżu zapraszam cię do siebie. Ale zrozumiem, jeśli to dla ciebie wszystko... za szybko-mruknął, uśmiechając się delikatnie.
   - Yhm.Będę miała to na uwadze-zachichotałam, a zły humor odszedł gdzieś w dal. Jednak nadal co chwila nawiedzał mnie obraz twarzy mojego byłego, kiedy się na niego wydarłam. Pewnie przez dłuższy czas nie da mi spokoju. Chciałam tu przyjechać, żeby odpocząć. Najwidoczniej życie po raz któryś szykowało jakąś niezbyt miłą niespodziankę, na którą nie miałam ochoty. Czasami miałam tego wszystkiego dość. Byłam zła na wszystkich. Nagle spostrzegłam, że oboje milczymy. Podniosłam wzrok wprost na szczere oczy blondyna.
   - Tylko nie skrzywdź mnie tak jak on, proszę- wyszeptałam błagalnie, prawie nie mogąc uwierzyć w to, że powiedziałam coś takiego właśnie Marco. To zakrawało wręcz o absurd. Nie mogłam oderwać się od jego oczu, czując, iż kiedy to zrobię, stracę ten moment na zawsze.
   - Nigdy tego nie zrobię. Obiecuję-zapewnił żarliwie, przytulając mnie do siebie mocno. Chciałam w to wierzyć. Tylko muszę znaleźć w sobie siłę potrzebną do tego, żeby to zrobić. I pozbyć się smutku raz na zawsze, zastępując go czymś piękniejszym.

*********
Trochę krótki, wiem. Ale następnym razem obiecuję się poprawić i napiszę dłuższy! Ech, i nasze pszczółki przegrały wczorajsze spotkanie. :c Ale nigdy się nie poddamy, prawda? :D

3 komentarze:

  1. Kochana,
    gdy tylko przeczytałam twój rozdział byłam pod wielkim wrażeniem! Nie spodziewałam się tego wszystko, co napisałaś i szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś innego, ale to nie ważne. Moja wyobraźnia była całkowicie inna niż twoja.
    Lecz nadal nie mogę w to uwierzyć, że Lisa i Marco całowali się, mimo iż znają się zaledwie tylko kilka godzin, co mogłoby wydawać się dość dziwne. Jednak mi to nie przeszkadza, a wręcz podoba!
    Cieszę się z tego faktu, że Lisa miała przy sobie w tej chwili Marco. Ona właśnie potrzebowała osoby do której mogłaby się przytulić, wypłakać i wyżalić, a Marco idealnie pasuje. Cóż mam nadzieje, że Lisa i Marco zaprzyjaźnią się, a później może coś więcej? Ale żeby nie było tak jak z Mo. Marco obiecał, że jej nie skrzywdzi, więc trzymam go za słowo!

    Czekam na następny!
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie dotarłam;)
    Na wstępie powiem, że to, w jaki sposób opisujesz emocje może urzec.Robisz to wspaniale, chciałbym tak umieć. Normalnie odczuwam z bohaterem to, czego on doświadcza, niesamowity efekt końcowy twojej pracy, naprawę!
    Cały czas zachwycam się tym rozdziałem;) Marco jest taki wspaniały i niesamowity. Trzeba przyznać, że widziałabym ich w jakiejś większej roli razem;) Ale może jeszcze nie teraz.
    Czekam z niecierpliwością na następny;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kilka godzin znajomości i już taka zażyła relacja się między nimi robi? :) Podoba mi się! :)
    Oby tylko Moritz za bardzo między nimi nie namieszał...
    Niech się poznają i zakochują w sobie! :D

    Rozdział super! :)
    Czekam na kolejny :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń