Jęknęłam, próbując zdusić w sobie kiełkujące uczucie bezradności. Zacisnęłam ręce na kaszmirowej poduszce, mając gdzieś to, że miałam jakieś pół godziny temu odwiedzić moich rodziców. Mój apartament miał ogromne, panoramiczne okno, dzięki któremu miałam wgląd praktycznie na całe centrum Dortmundu. W oddali można było nawet dostrzec niewyraźne kontury Signal Iduna Park. O ile się nie mylę, papa pewnie już w tej chwili zaczyna trening z swoimi piłkarzami. Zerknęłam wyraźnie znudzona na tykający zegarek, postanawiając sobie postanowienie, że już nigdy nie będzie tak głupia. Tak, głupia! Zacisnęłam mocno zęby, kiedy miałam ochotę krzyknąć. Czemu dałam się namówić swojej rodzinie, żeby się tu przeprowadzić? Będę musiała wszystko zaplanować tak, żeby nikt tak naprawdę nie miał najmniejszej ochoty wprowadzać w wszystkim swoich poprawek. Szczególnie dotyczyło to mamy. Miała gdzieś wszelakie dowody na to, iż jestem pełnoletnia. Nawet kiedy odnosiłam pierwsze, znaczące sukcesy zawsze była do wszystkiego sceptycznie nastawiona. Nie potrafiłam tego zrozumieć. Kiedy skierowałam swoje kroki w stronę nowoczesnej kuchni, która z salonem była oddzielona tylko barem, przeciągłe brzęczenie rozległo się w mojej kieszeni. Po co ten palant jeszcze ma do mnie czelność dzwonić?
Nalałam sobie szklankę wody z butelki, leniwie przechodząc z pokoju do pokoju. Nawet nie wiedziałam co zrobić z dodatkowym pomieszczeniem... chociaż w sumie mogłabym go przeobrazić w pełnowymiarową garderobę. Ten pomysł niemalże od razu mi się spodobał. Chichocząc niczym wariatka zaczęłam chodzić po korytarzu na palcach, wykonując proste piruety. Humor zmieniał mi się niczym kierunek wiatru. Nagle naszła mnie ochota na jakieś drobne szaleństwo, które dopełniłoby do końca ten szampański nastrój. Podkręciłam dźwięk prawie na maksimum, po czym uniosłam ramiona ku górze. Istniała taka ewentualność, że jakaś biedna babcia mieszkająca powyżej spadła z fotela. W poczuciu pełnej pełnej euforii miałam to gdzieś. Nabrałam ochoty na coś szalonego... znieruchomiałam, dostrzegając w zakątkach swojej głowy doskonały plan. Jeśli nie odwiedziłam papy w domu, to niby czemu nie miałabym nie wstąpić do niego na trening i przy okazji zrobić coś szalonego?
Z głośnym stukotem odstawiłam szklankę na blat stolika kawowego, pędząc w stronę sypialni. Na wierzch poszła sportowa torba, zaraz potem czarno-żółta koszulka z nowego sezonu wraz z spodenkami. Natomiast korki były zakopane aż na samym dnie szafy. Pieszczotliwym gestem przejechałam kciukiem po linii sznurówek, nie wiedząc, dlaczego zawsze ciągałem je w każdą swoją podróż. Znajdowały się w ostatniej walizce, ale zawsze tam były... Potrząsnęłam głową, pobijając w kilka sekund prędkość światła w pakowaniu ubrań. Potarłam wierzchem dłoni spocone czoło, uśmiechając się pod nosem. Miałam jedynie nadzieję, że być może w pewnym sensie będą nawet uradowani moim widokiem. Musieli o mnie słyszeć... aczkolwiek jeśli nie, to miałam przypomnieć im, że jestem przede wszystkim córką ich trenera. Nie chciałabym być dla nich na początek wredna... ale cóż.
Mknęłam niecierpliwie ulicami Dortmundu z dużą prędkością. Na swoje szczęście przez całą drogę miałam zielone światło. Z donośnym piskiem zaparkowałam na parkingu, prawie zarysowując czarne, sportowe auto o dość oryginalnej rejestracji. Z panującego ruchu przed stadionem wywnioskowałam, iż dzisiaj tam mają trening. Nie pytając się nikogo o zdanie weszłam w ciemne korytarze, w końcu wychodząc na trybuny za bramką. Pierwsze, co mnie zadowoliło, to że wszyscy stali plecami do mnie. Po stalowej barierce ześlizgnęłam się po stalowej barierce na murawę, stąpając w stronę bramki. Poprawiłam na ramieniu pas torby, zaciskając kurczowo ręce na słupku. Przez całą drogę na 'górną' częścią bramki dość się wymęczyłam. Ale widok był tego warty! Wymachiwałam nogami na poprzeczce niczym mała dziewczynka na huśtawce. Torbę położyłam za sobą na siatce, żeby przypadkiem mi nie zawadzała. Nagle jeden z piłkarzy odwrócił się w tył, wykopując mocno piłkę w moją stronę. A ona leciała prosto na mnie.
Trafiłam tu zupełnie przypadkiem i wcale nie żałuję. Prolog naprawdę warty przeczytania. Masz ciekawy styl pisania, ewidentnie w moim guście ;). Mam nadzieję, że zawitam tu na dłuuugo! Czekam na kolejne rozdziały, a w wolnej chwili zapraszam do siebie, xx
OdpowiedzUsuńmarcinho11.blogspot,com
PS. Życzę dużo weny i mobilizacji! x
Po bohaterach i prologu z pewnością mogę wywnioskować, iż będzie bardzo, bardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, kim był chłopak wykopujący piłkę. Może Reus ? Obyyy ;)
Nie mogę się doczekać nn :)
Buziaki :***
P.S Jakbyś mogła to informuj mnie o nowych rozdziałach na facebooku. Wiesz, kim jestem ;))
aaaaa <3 jejku, jaki super prolog. <3 czekam na rozdział pierwszy. <3
OdpowiedzUsuń